„Maryjo, nachyl ucha miłosierdzia ku prośbie mojej” – te słowa są wyrazem pewności, że wołanie serca nie pozostanie bez odpowiedzi. Ona jest naszą Matką, gotową zatroszczyć się o każde dziecko. Troska ta ukazuje, że w najgłębszym smutku, nawet gdy krzyż wydaje się nie do uniesienia, możemy znaleźć ukojenie.
Prośba o oddalenie smutku to nie słabość, to ludzka, głęboko w nas zakorzeniona tęsknota za szczęściem. Maryja, w nieustannej rozmowie z Bogiem, może dla nas wyjednać dar cierpliwości. I to jest kluczowe — ta cierpliwość to nie bierność, lecz siła, aby stawiać krok za krokiem, niezależnie od ciężaru, jaki na nas spoczywa.
Nigdy nie jesteśmy samym sobie wystarczającym źródłem siły. Nawet w największej nędzy duchowej, kiedy przyznamy przed samym sobą, że „jestem słaby i nędzny”, odnajdujemy początek prawdziwej mocy. Bo kim jest Maryja, jeśli nie tą, która zna naszą ludzką kondycję, słabości, i pragnie, by zaufać jej synowi, Jezusowi Chrystusowi?



